poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział trzeci

*Perspektywa Belli*
Odkąd obudziłam się w swoim domu jest...Inaczej. Nie ma całego szumu wokół mojej osoby, bo nikt tutaj nie wie kim jestem. W sumie to nawet nie znam miejsca swojego pobytu, ale...Podoba mi się tu. Justin bywa irytujący. Ma schizę na punkcie mojego bezpieczeństwa. Uważa, że nie powinnam się z nimi zadawać, ale jednocześnie nie pozwala wyjechać. Trochę czuje się podjarana. Dosłownie. Raz mi wesoło, apotem znów nie mam siły wstać i ryczę w poduszkę .Dziwne? A jakby inaczej....W końcu jestem Issie Królowa Dziwadeł. Teraz mam raczej ochotę wszystkich pozabijać. A więc Justinku szykuj swoją przecudną buźkę. Dlaczego on? Hmm....Jako jedyny nawet mnie nie zwyzywa. Nie żeby mi z resztą chłopaków było źle, ale po prostu....Z nimi różnie bywa. No więc zobaczyłam moją kochaną ofiarę na horyzoncie, podeszłam do niego....On myślał,że chcę go przytulić, a ja korzystając z jego nie uwagi szczeliłam go z pięści w brzuch.
-Boże, Co ci znów odbija kwiatuszku?
-Nic, ty nadęty pedale.Poza twoją nadopiekuńczą gadaniną i dmuchaniem ciągle na mnie, a wierz mi teraz ci z gęby jedzie jak ze starego alkoholika, więc wolałabym nie czuć. Mi nie pozwalasz wypisz piwa, a ty chlejesz hektolitrami idioto. i jeszcze....
-Młoda co ci jest?
-Nic co powinno cię obchodzić.- bo co miałam mu powiedzieć? Tęsknię za rodzinką i za moją muzyką. Brakuje mi występów na scenie, pisków publiczności i tego wiecznego gmachu. Chciałabym iść na imprezę i być znowu tylko normalną nastolatką. Z jednej strony, to miejsce sprawia, że czuję się inna. W tym świecie nie dostaje wszystkiego czego chcę. Trochę jak w moim dzieciństwie. Pamiętam tych wszystkich chłopaków. Może to ironia, ale nigdy nie lubiłam towarzystwa dziewczyn. Większość kończyła tak samo. Na ulicy. Mimo wszystko uważam moje życie za dobre. Chyba zaakceptowałam, że by wygrać i cokolwiek osiągnąć trzeba walczyć. Nie ma nic za darmo. Może teraz jestem piosenkarką, ale musiałam sama na to zapracować. Pamiętam jak kiedyś było i jestem z siebie dumna, że to wytrzymałam. Teraz mogę powiedzieć, że dużo osiągnęłam. Zmieniłam się. Nie czuję się już tamtym zagubionym dzieckiem. Odnalazłam swoją drogę i wiem, że wybrałam dobrze. Czuję to. Justin szarpał moją ręką. Tiaa...Wiem, mam slaby zapłon.
-Bell, gdzie cie wywiało?
-Do Norwegii.
-I co tam zobaczyłaś?
-Nic. Nudna szarość i miliony rozpieszczonych dzieci skandujących imię Biebiera.
-To musiało być straszne.
-Noo. Gorsze od wszystkiego co do tej pory przeżyłam. Proszę, mogę się spotkać z rodziną?
-Nie. To ja jestem twoim nowym bratem. Zapomnij o przeszłości.
-Ale...
-Zamknij się!- i wymierzył mi cios prosto w twarz. Czułam, że coś się zmieniło. Jego źrenice były powiększone. Aż za dobrze znałam ten stan. Nie czułam, że płaczę, dopiero znaczące chrząknięcie Starka mnie ocuciło.
-Bell, oks?- pokiwałam niepewnie głową. Podszedł do mnie i chwycił za ramiona.-Co się stało?
-Nnic.- mój głos był zachrypnięty. Stark spojrzał na Justinka.
- Ty chłopie, co ty z sobą wyczyniasz?! Zrobiłeś jej coś?!- zwrócił się do niego, ale odpowiedzi już nie dosłyszałam. Wybiegłam z domu. Czułam, że ktoś mnie obserwuje, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy. Nie bałam się. A może jednak? Czułam, jak coraz ciężej mi oddychać. I wtedy usłyszałam głos w swojej głowie:
-Ty małą, głupiutka Bello....Zawsze tylko uciekasz. Warto?- zatkało mnie. Czyżbym obyła szalona? Coraz więcej myśli napierało na moją głowę. Pierwszy przyjaciel, pierwsza wycieczka szkolna, spotkanie Cullenów, przeprowadzka...i zielone oczy. Czułam się jak zahipnotyzowana. Ziemia i korzenie nie stanowiły już przeszkody. żyłam poza granicami. Bez jakikolwiek barier. Tak jakby czas na zawsze się zatrzymał. Czy wieczność istnieje? Piekło jest złe? A może wszystko jest inaczej niż zawsze nas uczono? Może to niebo jest przeszkodą?
        *PERSPEKTYWA EMMETTA*
-Edward, weź się rusz i pomóż nam jej do cholery szukać!- od dziesięciu minut próbuję przystosować tego idiotę do życia w rodzinie. No, ale ludzie chyba nie potrafię! Nasz pan Będę Niegrzeczynym Edziem Z Podpalonymi Włosami, ma na mnie kompletnie wyrombane.
-Emm, mnie nie obchodzi co jej jest! Pogódź się z tym, że pewnie postanowiła cieszyć się swoją sławą bez naszej ingerencji!
-Ona taka nie jest.
-Mówiłem ci, że to chytra lisica....
-A ty to osioł bez łba! To twoja siostra!
-Niee...Nie przypominam sobie, by było mi dane mianować ją tym tytułem....- irytujący szczeniak. Niedorozwój. Pieprzony, arogancki imbecyl....Eh...No już Emmciu. Spokojnie. Oddychaj. Ten buc co stoi przed tobą nie jest sobą. Biedny się zakochał i nie chce przyjąć tego do wiadomości.
-Chłopaki chodźcie tu! Chyba wiem gdzie może być Bella!
*******************************************************************************
Hey. Wiem, że dawno mnie nie było i bardzo za to przepraszam. Niestety niedługo szkoła. Cieszy się ktoś z tego? Bo ja wcale. Mam nadzieje, że nie nawaliłam za bardzo tą notką. Nie za dużo na raz? Czekam na komy. Dedyk dla Sel, bo po prostu jest i te głupoty czyta moje;) Buziaki, Issie:*





czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział drugi

*PERSPEKTYWA BELLI*
Obudziłam się nadal w tym pokoju. Zamknęłam oczy. Wszystko mnie bolało. Wszedł tu jakiś blondyn. Odwracał się, jakby uważał, by nikt za nim nie wszedł. Podszedł do mnie. Drgnęłam przerażona i zaczęłam płakać.
-Nie bój się. Ja cię nie skrzywdzę.
-To po co mnie tu trzymacie?
-Spokojnie. Nie pamiętasz co się stało kilka godzin temu?
-Nie. A powinnam? Czy oni...?
-Popatrz.- podwinął moją bluzkę. Na brzuchu miałam wielką ranę ciągnącą się aż do pleców.
-Doszło do czegoś? Tylko szczerze.
-Nie. Odciągnąłem ich. Nie trzymam z nimi. Nawet mnie tu nie powinno być.
-To skąd się tu wziąłeś?
-Wiesz...Pochodzę z biednej dzielnicy. Tam by przetrwać musisz walczyć. Mike'a właśnie tam poznałem. Uratował mnie, ale jak wiadomo nic nie jest za darmo. Teraz odpłacam swój dług.
-Jak masz na imię?
-Justin.
-Jak Bieber?
-Nie! to  jest idiota i wstrętny gad. Nie żartuj, że go lubisz...
-Niezbyt, ale go nie obrażaj. ja tam słucham rocka i Marylina Mansona!
-Tego satanistę?
-Ej! To jest najprawdziwszy człowiek na tej planecie. Przynajmniej jest szczery w tym co robi.
-Jest dziwny.
-Ja też. Ty także. Na świecie jest pełno dziwaków.
-Jesteś gwiazdką. Dla ciebie wszystko jest proste.
-Mylisz się. Może i do biednych dzieciaków nie należę, ale wiem jak wygląda życie. Nie zawsze jest różowo.
-To co ty niby takiego przeszłaś, skoro sądzisz,że możesz tak mówić?
-To na zawsze musi pozostać tajemnicą d;la wszystkich.
-Masz rodzinę, kasę, robisz karierę, ludzie cię kochają.
-Zostałam adoptowana, byłam uzależniona od heroiny...
-Ty? Wielka gwiazda Isabella Swan?
-Tak. Tez mieszkałam na biednym osiedlu. Miałam chłopaka, który był dealerem. I wiem o czy mówisz. Może teraz jest prosto, ale jak sobie czasem przypominam jak umarł to wszystko wydaje się bez sensu.
-Byłaś przy tym?
-Tak. To ja go pchnęłam. To ja go zabiłam.
-Co?
-To był przypadek. Nawet nie byłam świadoma. To było po imprezie. Byłam nachlana i w ogóle...Zepchnęłam go ze schodów.
-To witaj w moim świecie.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia osiem. Ty siedemnaście. Wiem.
-Myślisz,że mnie wypuszczą?
-Pomogę ci. Dziś w nocy uciekniemy razem. Zamieszkasz u mnie. Tam cie nie znajdą.
-Czemu mi chcesz pomóc?
-Bo sądzę, że razem możemy dokonać czegoś niezwykłego.
-Ja też.
-Więc witaj w mojej drużynie.
-Tylko twojej?
-Zobaczysz. Poznam cie z nimi. Nie są tacy groźni.
-Wiem. Nie skrzywdzisz mnie, prawda?
-Oczywiście.
  *Perspektywa Justina*
W sumie to nie byłem taki pewien, czy moi znajomi są w stu procentach bezpieczni, ale czułem,że muszę ją chronić. Na początku myślałem,że to kolejna rozpieszczona gwiazdeczka, ale jak widać myliłem się. Wiem, że będę miał problemy, jeśli uciekniemy. To jest pewne, jednak sądzę, że jeśli z nimi ja zostawię to skończy to się tragicznie, a nie chce mieć żadnego dziecka na sumieniu. Pewnie dogada się ze Starkiem. On też lubi ostrą muzę, glany i w ogóle. Jest inny od nas. Rap to nie jest dla niego. W sumie to nie wiem, czy się odnajdzie w moim środowisku, ale tam przynajmniej będzie bezpieczna. Nie wiedziałem, że jest adoptowana. Najwidoczniej też ma swoje problemy. Sądzę, że trzeba doceniać to co się ma. Okay. Wcale tak nie sądzę, ale nie chcę brzmieć tak melodramatycznie. Okłamałem ją. Znaczy częściowo. Lubiłem krzywdzić, ale dla niej się zmienię. Ups. Czy ja się zakochałem w Isabelli Swan?!23? O my fucking god! Trzeba lecieć po Bellę i wiać. Zszedłem po schodach. Na ziemi leżała skulona Isa. Wziąłem ją na ręce, domyślając się, że sama nie da rady wstać.Była nieprzytomna, a z nosa leciała jej krew. Wyglądała jak porcelanowa laleczka. Zaczęła się wyrywać.
-No już. Spokojnie dzieciaku.- całą drogę głaskałem ją po główce jak małe dziecko. Jak tylko wszedłem do domu Damon i Stefano zaczęli histeryzować.
-Uspokójcie się. Pomożecie mi ją jakoś uspokoić?
-Pewnie. Odsuń się.- podszedł do niej Stark.- skąd wytrzasnąłeś Młodą?! To była Jamesa.
-To o nim mówiła?
-No pewnie tak. Przyjaźniłem się z nią
. W Phoenix mieszkaliśmy w jednym podwórku.
 -Opowiedz mi o niej i jej dzieciństwie.- I tak przegadaliśmy całą noc na temat Belli.
*******************************************************************************
No więc, wreszcie skończyłam rozdział. Jestem nim załamana, ale na nic lepszego pewnie nie wpadnę.Dedyk dla Selinki i wszystkich czytających te moje bazgroły.







niedziela, 30 marca 2014

Rozdział pierwszy

*Perspektywa Belli*
Stałam pod sceną kiedy poczułam uderzenie w głowę. Zemdlałam. O co chodzi? Przecież dopiero skończył się koncert. To jest nienormalne. Po co ja im jestem? Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w ciemnym pomieszczeniu bez okien. Nade mną stało dwóch facetów. Poczułam kolejne uderzenie. Zakręciło mi się w głowie. To boli. Co ja takiego zrobiłam? Co się stało z moją rodziną? Gdzie oni są?
-Dobra Nick. Zostaw ją.
-Ale ja chcę się zabawić!
-Nie teraz. Później. Mamy sprawę do załatwienia. - wyszli. Nie mogę. Nie chcę tu być. Chcę wrócić do mojej idealnej rodzinki, wymarzonego życia i zajebistego domku. Czemu Bóg zawsze zabiera mi to co jest dla mnie najważniejsze? Przecież ja nic nie robię. No dobra. Nie należę do jakiś bardzo wierzących, ale bez przesady. Usłyszałam kroki. Wracają. Boję się. Nie wytrzymam.
-To co tam Maddeline?
-Słucham? Ja jestrm Isabella.
-Oh...biedactwo. nie pamięta przyjaciół z dzieciństwa. Przykro nam. Tak się nie robi. My o tobie nie zapomnieliśmy.
-Odwalcie się. Jesteście psycholami i mylicie mnie z kimś!
-Nie. Ale szkoda, że nie pamiętasz o kumplach ze szkoły.- a teraz bądź grzeczną przyjaciółeczką.-nakuli mnie igłą z jakimś płynem. Zasnęłam.
*Perspektywa Jaspera*
-Bella zniknęła.- usłyszałem głos Edwarda. Co? O nie!
-Jak to?
-Po prostu...Była i jej nie ma.
-Może uciekła?
-Powiedziałaby coś. A poza tym nie ma powodu. Mam złe przeczucia.  
-Znalazłem jej torebkę na ziemi.
-Pokaż może zostawiła jakiś list czy coś...- przejrzeliśmy jej torebkę. Jedyne co tam znaleźliśmy to dłigopisy, błyszczyki oraz jej ukochany medalik. Boże! Żeby jej nic się nie stało. Tak bardzo ją kocham. Nasza malutka siostrzyczka. Nie wiem jakby to wszystko miałoby wyglądać bez niej. Zawsze zarażała optymizem. Uzupełniała nas. Potrafiła mieć durno pomysły, ale wiedziała kiedy trzeba zbastować. Martwię się o nią. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy. Musimy ją odnaleźć. Nie ma wyjścia. Bez niej nie ma naszej rodziny.  Może i nie jest z nami długo, ale jest naszą siostrzyczką. Nie pozwolę jej odejść bez pożegnania.
***********************************************************************
Okay. Na razie króciutko. Postanowiłam, że bd dodawała nn(jak się uda) raz na tydzień na każdego bloga, bo mam ich sześć, ale nwm czy się uda.  Dedyk dla SELINKI i Liczy się tylko pasja(Marty)

niedziela, 23 marca 2014

PROLOG

Żyje w błogiej nieświadomości o tym, że oni nadal gdzieś tam żyją. Nie mam pojęcia czemu tyle czasu już się ukrywam. W szkole wszyscy już się przyzwyczaili do mojego nnowego stylu. Mam swój zespół,  który j jest dla mnmie całym światem. O śmierci moich rodziców zamieszkałam u nowej rodziny. Dzięki temu zyskałam dwóch wspaniałych braci. Każdy z naszego rodzeństwa jest inny, ale zawsze możemy na siebie liczyć.  Właśnie jedziemy na występ. Jacob nieudolnie nadal mnie próbuje pderwać z czego moja rodzinka ma niezłe pianie. Nazywam się Isabella Collins, a to mój zwariowany świat.
**************************************************************************************
Mój kolejny blog. Nwm co ile bd dodawać posty, ale się postaram w miare częto. Buziaki:*